Jak glazurnik, to do końca

Budując dom w pewnym momencie trafiamy na zagadnienia związane z wodą. I wcale nie chodzi mi o cieknący dach, tylko o chęć umycia rąk od wszystkiego co się do tej pory działo. Bo to już ten moment, który jest po przegięciu. Czymkolwiek by nie było.

Powiedzmy sobie, że w tym poście nic nie napiszę o kanalizacji, skupiając się raczej na drugiej stronie, a dokładnie na tych miejscach w których zazwyczaj, wcale się nie zastanawiając, przekręcamy kurek (czy dwa, jeżeli ktoś preferuje paskudny model brytyjski) i … leci sobie woda.

Dobra! Ale żeby zechciała lecieć, to musimy mieć ten kran skręcony do kupy z tymi rurami co je w ścianach zostawił, tfu, fachowcy.

Jak to było w Sęku@Dudek: “w tym sęk” albo “tu jest pies pogrzebany”. Glazurników, którzy będą kładli nam glazury należy zatrudnić również do wieszania kranów i rozliczać całą usługę.
No tak, ale dlaczego taka heca?

No to proste. Hydraulicy montują te rury po prostu kiepawo, krzywo w pionie, krzywo w poziomie. Potem przychodzą tynkarze i robią najgorszą możliwą wadę: wyloty ciepłej i zimnej na różnej głębokości. To jest złe, ale trudno jest sprawdzanie tego w czasie robót poszczególnych ekip, choć polecam sprawdzanie.

Na sam koniec glazurnik klei płytki …

Jaki tego wszystkiego efekt:

  • Umywalka: żeby podłączyć kraniki do umywalki ze dwie godziny  piłowałem pilnikiem otworek, bo było tak krzywo, że nie dało się wkręcić kranów. Wystarczyłoby: zlecić żeby wkręcił, niech się martwi.
  • Prysznic: parę dni walk, łącznie ze zrobieniem szablonu do POWOLNEGO wywiercania dziur w glazurze w celu powiększenia otworu, żeby móc wkręcić krzywiki. Wystarczyłoby: przypilnować, żeby wystawił mimośrody tak, żeby po przyklejeniu glazury dało się przykręcić baterię (właściwie to nawet nie musi montować, byleby się dało).

To co się działo u kumpla, potwierdziło że gamonie robią tak często.

Pilnować. Pilnować. Pilnować.

Dostarczyć armaturę lub fake’a  tak, żeby wkręcali. No i na pewno żeby osadzili mimośrody.

5 komentarzy

  1. Hyh. Jeśli to nie rodzina to pospisuj adresy i któregoś wolnego weekendu się przejedź po gościach.
    – DzieńDobry, czy tata może w domu??
    – Taaatoooo! Ktoś do ciebie!!
    – Tak, słucham?? A, to Pan. Co si[tu wypowiedż oraz scena się urywa, bo hydraulik właśnie dostał bombę w ryj]

    No i tak dalej:) Kultury to wiesz, trzeba uczyć:) Takie Rzeczypospolite będą jakie jej młodzieży chowanie. Jak hydraulik ma 40 to nie przeszkadza. Prawie młodzież:)

  2. Nom, to wszyscy którzy robią jakiś generalny remont mieszkania, urządzają dom/mieszkanie, budują dom itp. mówią, że od jutra mogą o “fachurach” najbidniej licencjat pisać. Jak to Korwin pisał – rynek człowieka pracy zamiast rynku człowieka konsumpcji. Pardon, mówił, na tym swoim hmm, no jakimś deko dziwnym, videoblogu. Może jakby mieli mniej roboty to ocaleliby tylko ci trochę “lepsiejsi”.

  3. Ano.

    Bo teraz byle dwie mniej lewe “rynce”, wyłączyć myślenie i jazda w hydraulikę.

    Niestety moi “fachowcy” dopiero po robocie radośnie oznajmili, że zaczęli się tym zajmować, bo najmniej roboty a najwięcej kasy za punkt.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *