Meble Emila … koszmar?

Wczoraj udaliśmy się całą rodziną do sklepu Meble Emila, pardon, do Salonu Meblowego. Jak się okazało na miejscu jest bardzo duża różnica między tymi dwoma pojęciami, ale do rzeczy.

Ania już wcześniej odwiedziła rzeczony sklep i znalazła co tam chce do wiatrołapu. Komodę i lustro.

Proste do tej pory.

Obejrzałem mebelki, ok, kupujemy. Znalazłem jedną panią z obsługi, co by oznajmić. Poproszę komodę i lustro. Panienka na to: zamówimy, czas oczekiwania 4-8 tygodni, napiszę słownie, żeby nie było mowy o pomyłce: cztery do ośmiu tygodni. Dobra. Proszę w takim razie o te meble przy których stoimy. Słyszę: nie, bo to wystawa.

Zamurowało mnie.

Wychodzimy.

Wracam, robie fotki tabliczek znamionowych.

Komuna … normalnie “spadaj” kliencie, won chamie.

A potem marudzą, że IKEA ich przebija. Pewnie że przebija, skoro po durny kawałek mebla można wejść, zapłacić i zawieźć sobie do domu.

Koszmar.

Koniec historii dziś. W Ząbkach mają taką komodę. 9 sztuk, zostało tylko: pojechać, zapłacić i zabrać.

A salony meblowe od wczoraj omijam, chodzę tylko do sklepów meblowych, czego i Wam radzę.

2 komentarze

  1. Ja składałem wczoraj meble klupsia dla dzieci – skurwysyństwo totalne. Instrukcja skąp, kołki rozporowe złej wielkości etc itp. Nie byłem nigdy fanem Ikei – ale teraz doceniłem ich usabillity ;)

  2. Tu nie było aż tak źle. Wszystko do siebie pasowało. Z samego mebelka jestem bardzo zadowolony.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *